Złote remedium na populizm i prywatę
Ostatnie tygodnie na giełdach upłynęły pod znakiem dużej zmienności. Spektakularną wyprzedaż zaliczyły spółki technologiczne. W kilka tygodni Facebook, Apple, Amazon, Netflix i Google straciły na wartości łącznie niemal 800 miliardów dolarów. Czy to już definitywny koniec rekordowego rynku byka? Nienajlepsze informacje płyną również z drugiej strony globu. Chiny pogrążają się w coraz głębszej recesji. Wojny handlowe to tylko wierzchołek góry lodowej. Prawdziwe przyczyny kryją się znacznie głębiej. Profesor ekonomii, Kenneth Rogoff, pochyla się nad potencjalnymi skutkami kryzysu finansowego Państwa Środka dla reszty świata. Ceniona chińska ekonomistka, Qian Liu, obawia się, że kolejny światowy kryzys ekonomiczny może przerodzić się w konflikt zbrojny na szeroką skalę. Niepokojących sygnałów ostrzegawczych nie brakuje też na rodzimym rynku. Afera tocząca się wokół KNF stawia pod wielkim znakiem zapytania bezpieczeństwo finansowe klientów sektora bankowego. Duże kontrowersje towarzyszą też długo zapowiadanym Pracowniczym Planom Kapitałowym (PPK), które ruszą już z nowym rokiem. W zamyśle mają być one dobrowolną i prywatną formą długookresowego oszczędzania. Czy możemy jednak mówić tu w ogóle o bezpieczeństwie finansowym? Tymczasem banki centralne nadal powiększają swoje złote rezerwy. Eksperci Bloomberga zwracają uwagę na dwóch dawno nieobecnych tu graczy – Polskę i Węgry. Zakupy reaktywowane w obecnych warunkach przez te państwa dają jasny sygnał, co do roli złota lokacyjnego we współczesnym systemie monetarnym.
Byk wyzionął ducha?
Na amerykańskiej giełdzie nie dzieje się ostatnio najlepiej. Mimo gorącego handlowego tygodnia i Święta Dziękczynienia indeks S&P500 zanurkował aż o 3,8%. Największy wpływ na ten rozwój wypadków miała trwająca od kilku tygodni wyprzedaż spółek technologicznych. Amerykańscy giganci z bloku FAANG, czyli spółki: Facebook, Apple, Amazon, Netflix i Google straciły na wartości w sumie już niemal 800 miliardów dolarów. Jak ogromna jest to kwota świadczyć może fakt, że stanowi ona aż 130% polskiego PKB (wg. danych MFW za 2017 rok). Przyczyn tego stanu rzeczy eksperci dopatrują się m.in. w konfliktach handlowych prezydenta Trumpa, sytuacji na amerykańskim rynku pracy oraz w rosnących stopach procentowych. Wszystkie te czynniki działają zdecydowanie hamująco na możliwość generowania satysfakcjonujących inwestorów zysków korporacyjnych. Wszystko wskazuje na to, że rynek byka zaczyna powoli odchodzić w niepamięć. Do podobnych wniosków dochodzi profesor Politechniki Federalnej w Zurichu i dyrektor Obserwatorium Kryzysów Finansowych (FCO – Financial Crisis Observatory), Didier Sornette. W swoim wywiadzie udzielonym dla portalu obserwatorfinansowy.pl zwraca on uwagę na dobrze odzwierciedlające sytuację rynkową, wskaźniki używane w FCO wg. których prawdziwa giełdowa hossa zakończyła się już w 2017 roku. Prognozy Obserwatorium na najbliższe miesiące wskazują na pozostawanie pod wpływem narastającej zmienności. Profesor Sornette nie wróży inwestorom giełdowym dużych sukcesów w nadchodzącym roku.
Chińczyki już nie trzymają się mocno
Wpływ, jaki wywołać może na globalne rynki przetaczająca się obecnie przez Chiny recesja, która z dużym prawdopodobieństwem pociągnie za sobą również kryzys finansowy, jest wciąż niedoceniany. Wielu obserwatorów, w tym także Ci reprezentujący MFW, spodziewa się głównie oddziaływania na szczeblu regionalnym. Profesor ekonomii, Kenneth Rogoff, obawia się, że pogląd ten może okazać się tylko pobożnym życzeniem. Recesja w Chinach, wzmocniona kryzysem finansowym, może wedle jego przekonań stać się trzecią odsłoną supercyklu zadłużeniowego, który rozpoczął się w USA w roku 2008 i dotknął następnie Europę w 2010 roku. Świat może niebawem boleśnie przekonać się, jak duże znaczenie w skali globalnej ma kondycja chińskiej gospodarki. Warto tu zaznaczyć, że wbrew obiegowej opinii, największym problemem Pekinu nie są obecnie wcale napięcia handlowe, tylko ogromne zadłużenie. Jak zauważa na łamach magazynu Forbes inny ceniony profesor ekonomii, Panos Mourdoukoutas, oficjalne zadłużenie Pekinu wynoszące jedynie 47,6% PKB może być w rzeczywistości nawet 6-krotnie większe. Trudności w precyzyjnym jego szacowaniu wynikają z potęgującej jeszcze ryzyko, podwójnej roli chińskich władz, występujących na rynku zarówno jako kredytodawcy, jak i kredytobiorcy. Można się tu dopatrywać wielu podobieństw z czarnym scenariuszem, jaki zrealizował się w Grecji. W tym przypadku jednak ryzyko globalnych perturbacji jest zdecydowanie większe.
Od kryzysu finansowego do III Wojny Światowej
Pod tak śmiało brzmiącym tytułem opublikowany został najnowszy artykuł cenionej chińskiej ekonomistki, Qian Liu (Project Syndicate). Autorka dzieli się w nim swoimi obawami, jakoby kolejny, nadciągający światowy kryzys ekonomiczny mógł przerodzić się w konflikt zbrojny na szeroką skalę. Skąd taka teza? Liu wskazuje na brak odpowiednich politycznych reakcji na poprzedni kryzys. Politycy po dziś dzień nie podjęli się niewygodnych, a krytycznych dla uzdrowienia gospodarek, reform strukturalnych. Jak trafnie zauważa autorka, powinny one obejmować swym zasięgiem wszystko – od rynków finansowych i rynków pracy, poprzez systemy podatkowe, wzorce płodności, aż po politykę edukacyjną. Zastosowane przez decydentów bodźce monetarne w postaci luzowania ilościowego i zerowych stóp procentowych, stanowiące jedynie środki doraźne, promowane były jako skuteczne środki uzdrawiające światową gospodarkę. Brak odpowiedniego spożytkowania nadwyżek płynności w rezultacie wprowadził obywateli w alternatywną rzeczywistość iluzorycznego dobrobytu i aktywów całkiem oderwanych od swoich realnych wycen. Warto zwrócić uwagę, że ceny mieszkań w USA są dziś już o 8% wyższe, niż na szczycie ostatniej bańki w nieruchomościach. Popularny wskaźnik CAPE (Cyclicaly Adjusted Price-Earnings – Cyklicznie Korygowany Wskaźnik Cena/Zysk), opracowany przez noblistę Roberta Shillera, przebił zaś swym poziomem zarówno pamiętny rok 2008, jak i Wielki Kryzys roku 1929. Kolejny kryzys wydaje się już nieunikniony. Tym razem sytuacja będzie jednak znacznie poważniejsza, gdyż globalna gospodarka zdążyła się już całkiem uodpornić na zbyt długotrwałe doraźne leczenie. Według przytoczonej opinii słynnego ekonomisty i profesora Harvarda, Benjamina M. Friedmana, długotrwałe okresy trudności ekonomicznych idą w parze z niechęcią społeczeństwa wobec grup mniejszościowych lub obcych krajów. Postawy takie, mogą podsycać niepokoje, terroryzm, a nawet doprowadzić do wojny. Jeśli do rosnących nierówności dochodowych dołożymy jeszcze inne licznie występujące czynniki wywołujące niepokoje społeczne, takie jak np. kryzys migracyjny, wyraźną polaryzację polityczną, czy nasilający się nacjonalizm, sytuacja może wydać nam się jeszcze bardziej niebezpieczna. Jak konkluduje autorka, przed najgorszym scenariuszem uratować nas mogą jedynie przemyślane reformy strukturalne i globalny dialog, od których niestety coraz bardziej się oddalamy.
(Nie)bezpiecznie jak w banku
Wiele niepokojących sygnałów ostrzegawczych odnaleźć możemy również na rodzimym rynku. Afera tocząca się obecnie wokół KNF stawia pod wielkim znakiem zapytania bezpieczeństwo finansowe klientów sektora bankowego. Zmiany w przepisach forsowane przez polityków obozu rządzącego, pozwalać mają państwu na łatwe przejmowanie kontroli nad bankami zagrożonymi niewypłacalnością. Problem w tym, że kryteria zezwalające na wdrożenie tak radykalnego planu są co najmniej nieprecyzyjne. Wielu obserwatorów wysuwa słuszne obawy o niezależność sektora bankowego od władz państwowych. Czy wdrażane procedury nie zbliżają nas czasem do Budapesztu, czy też PRLu? – do schematu prywatnych folwarków, na których tylko „współpracujące” z władzami podmioty mają szansę przetrwać? Idąc dalej, pozostaje zadać sobie pytanie jaki poziom bezpieczeństwa zapewni naszym oszczędnościom zdeponowanym na koncie, tak funkcjonujący sektor bankowy? Kolejnym budzącym kontrowersje rozwiązaniem ustawowym są długo zapowiadane Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK), które wchodzą w życie już z nowym rokiem. W zamyśle mają być one dobrowolną i prywatną formą długookresowego oszczędzania. Prywatność ta oznacza, że co do zasady wyklucza się ingerencję państwa, a tym samym, PPK nie powinny podzielić losów OFE. Przynajmniej w teorii. Czy możemy jednak mówić tu w ogóle o bezpieczeństwie finansowym? Przyglądając się bliżej regulacjom dotyczącym funkcjonowania PPK, natrafić możemy na szereg wątpliwych zapisów. Po pierwsze nasze „prywatne i dobrowolne” oszczędności są właściwie całkiem zamrożone aż do osiągnięcia wieku 60 lat. Poza kilkoma ekstremalnymi wyjątkami, wypłata naszych środków we wcześniejszym okresie spowoduje utratę wszelkich pieniędzy, jakie w okresie oszczędzania wpłynęły na nasze konto ze strony budżetu państwa. Kolejną konsekwencją będzie przymusowy transfer 30% wkładu otrzymanego od pracodawców na rzecz ZUS. W końcu od całości wkładu własnego zapłacić będziemy musieli podatek od zysków kapitałowych. Doczekanie szczęśliwie do 60. roku życia nie uprawnia nas jednak do wypłaty całości oszczędności bez dodatkowych kosztów. Jednorazowa wypłata środków może wynieść bowiem jedynie 25% całości, reszta zaś musi zostać rozłożona co najmniej na 10 lat miesięcznych wypłat. W innym przypadku wciąż obowiązywać nas będzie podatek od zysków kapitałowych. – tym razem jednak tylko od 75% całości kwoty. Warte uwagi pozostają też zasady tyczące się sposobu inwestowania zgromadzonych środków. Poziom ryzykowności jest tu związany z etapem oszczędzania – im bliżej będzie nam do granicznego wieku 60 lat, tym w bezpieczniejsze aktywa nasze środki będą inwestowane. Stopień naszej swobody w dysponowaniu własnymi oszczędnościami jest więc w PPK mocno ograniczony, a bezpieczeństwo finansowe naszych środków może być tu dyskusyjne.
Złote rezerwy na trudne czasy
Podczas gdy władza uszczęśliwia nas wdrażanymi właśnie Pracowniczymi Planami Kapitałowymi, państwowe środki przeznaczone na zapewnienie długookresowego bezpieczeństwa finansowego inwestowane są w złoto lokacyjne. Choć podobne kroki od długiego czasu podejmowane są przez liczne banki centralne, głównie Rosji, Turcji, Kazachstanu i Indii, dla NBP oznaczają powrót po niemal 20 latach. Co znamienne, obok Polski, kolejnym nowym graczem na tym polu jest bank centralny Węgier. Eksperci Bloomberga zwracają uwagę na moment, w którym właśnie te dwa państwa postanowiły zwiększyć znacznie swoje złote rezerwy, sprowadzając dodatkowo zakupiony kruszec do własnych skarbców. Zakupy reaktywowane w obecnych warunkach dają jasny sygnał, co do roli fizycznego złota we współczesnym systemie monetarnym. Do czego służą państwowe złote rezerwy? Zapewniają dywersyfikację, chronią wartość oszczędności przed inflacją, stanowią balast bezpieczeństwa na wypadek rynkowych zawirowań. Obecne zakupy złotego kruszcu dokonane przez Polskę i Węgry są jednak pierwszymi w całej Unii Europejskiej od niemal dekady. Jak zauważa Bloomberg, oba państwa podejmujące aktywność na tym polu posiadają populistyczne rządy, stawiające pod znakiem zapytania swoją przyszłość w strukturach UE. Decyzja zakupowa może być więc podyktowana chęcią zabezpieczenia się na wypadek sankcji nałożonych na Polskę i Węgry ze strony Parlamentu Europejskiego i zapewnienia sobie większej niezależności finansowej. Należy pamiętać, że podobne funkcje złoto inwestycyjne spełnia także w każdym prywatnym portfelu. Budując własne, w pełni prywatne oszczędności w fizycznym złocie, czy to w formie zakupów jednorazowych, czy też uczestnictwa w długookresowym programie oszczędzania w złocie, jaki pod nazwą „Program Powiernik” odnaleźć możemy w ofercie spółki Powiernik S.A, mamy pewność, że zgromadzone przez nas środki bezpiecznie przechowują swoją wartość, dając nam równocześnie pełną niezależność od sektora bankowego i wpływów politycznych. W razie zaistnienia potrzeby, w każdym momencie mamy też możliwość upłynnienia zgromadzonego przez nas złota inwestycyjnego bez konieczności zapłaty podatku od zysków kapitałowych. Budując własne złote rezerwy mamy pewność, że nikt nie upaństwowi nigdy naszych oszczędności, ani nie będzie używał ich do finansowania swojej bieżącej działalności. Tak określone zasady w pełni mieszczą się w definicji długookresowego bezpieczeństwa finansowego.
Agata Ziąbska
Powiernik S.A.
www.powiernik.net